31 sierpnia 2012

001 - Dora

Znowu bagno. Inaczej tego nie można określić.

Miałam zacząć patrzyć optymistycznie na świat, więc zacznę od jedynej pozytywnej wiadomości ostatnich dni. Moja najukochańsza Adiel otrzymała stypendium, będzie mogła spełnić swoje marzenia i pojechać do Anglii na studia. Dzięki niej ciągle jeszcze walczę z moją sytuacją. Wiem, że mimo tego stypendium będzie potrzebowała jakiegoś wsparcia finansowego. A tylko ja będę w stanie jej go udzielić. Niech duma naszej rodziny pokaże, na co ją stać! Wiem, że jestem koszmarną starszą siostrą, fatalnym przykładem podejmowania decyzji, ale kocham Adiel. Oby tam pojechała i spełniała swoje marzenia…
Właśnie. De facto nadal w moich rękach jest, aby ona bezpiecznie wyjechała podbijać świat. Odkąd Sabaka dowiedział się, jaką ona jest perełką, ma na nią ochotę. Zbiłby na mojej laleczce majątek i doskonale o tym wie. Bronię jej ze wszystkich sił, ale niemal zawsze kończy się to szantażem z jego strony. Wstrętny chuj. Wykorzystuje mnie coraz częściej, chyba zdaje sobie sprawę, że niedługo Adiel będzie poza zasięgiem jego zachłannych łap. Znowu kazał mi rozprowadzać towar. Znowu krokodyla. Z każdą kolejną dostawą boję się coraz bardziej, niektóre gazety zaczynają już pisać o pierwszych zgonach spowodowanych przez to świństwo. Gdyby to tylko ode mnie zależało, to pozbyłabym się tego gówna jak najszybciej, nie wiem, zakopałabym w lesie, ale w życiu nie sprzedałabym tego nikomu, żeby to brał. Ale niemalże z uśmiechem na ustach muszę tego krokodyla rozprowadzać…
W sumie, jakby się tak zastanowić, to mam wyjebane na innych ludzi i na to, co robią. W końcu to ich życie, mogą je sobie zepsuć, jak chcą. To oni podejmują decyzje, czy dadzą sobie w żyłę, a dzięki temu niektórzy mają niezły zysk. Jednak jest w tym wszystkim jeden aspekt, przez który odchodzę od zmysłów - coraz częściej przychodzi do mnie Dorota. Wygląda potwornie. Błaga mnie o kolejne dawki narkotyków. Nikomu nie daję tyle, co jej. Źle mi z tym, że bierze. Zawsze sprawiała wrażenie bardzo konserwatywnej, wręcz zacofanej osoby… W dodatku ona nie płaci mi już od siedmiu miesięcy. Zaczynam tracić cierpliwość. Obiecuję sobie, że dla dobra swojego i jej nigdy więcej jej nic nie dam, ale ona za każdym razem tak płacze… i tak nie doczeka już starości. Co tam, starości, trzydziestki nie dożyje. Wiem, że to brzmi okropnie, ale mam nadzieję, że przed śmiercią spłaci u mnie długi. Sabaka jest ostro wkurwiony, że nie otrzymuje całych kwot. Oby to się nie odbiło na Adiel… choć, jeśli tylko spróbuje ją porwać i wsadzić do burdelu, albo sprzedać któremuś ze swoich “przyjaciół”, to przysięgam, że go zabiję. Nie będę zwracała uwagi na to, co stanie się ze mną później. Siostrzyczki nie pozwolę tknąć. A jeśli Sabaka straci cierpliwość przez Dorotę, to ona będzie następna w kolejce. Pytanie tylko, kto sprzątnie ją wtedy pierwszy - ja, po załatwieniu Sabaki, on, po zabiciu mnie, czy krokodyl.
W dodatku jest jeszcze Mongoł… nienawidzę tego człowieka. Już nawet jego kumple mają dość jego zachowania. Ale, jak to oni, dalej go podpuszczają. Czy koleś naprawdę nie może zrozumieć, że mnie nie interesuje i nigdy z własnej woli z nim nie będę?! Mam wystarczająco dużo do czynienia z ludźmi jego pokroju. Wydaje mu się, ze jak jest w mafii, to wolno mu wszystko i jest panem świata. Oby Szef szybko dał mu w dupę. Niech Mongoł wypierdala do siebie na dzicz. Znalazł się, światowiec… niedawno przyszedł do burdelu i koniecznie chciał mnie stamtąd wyciągnąć, ale, całe szczęście, dziewczyny go wywaliły na zbity ryj. Mam nadzieję, że był na tyle schlany, że nic z tego nie pamięta.
Cóż, dobrze chociaż, że w barze nie dzieje się nic oszałamiającego. W burdelu zresztą też, ale tego już dobrą nowiną nie mogę nazwać - nie dostaję napiwków, przez co ciężej jest odłożyć pieniądze, które oddaję Sabace. Potrzebny byłby mi dobrze ustawiony klient chętny na parę spotkań. Kurwa, że też zamiast wysyłać pieniądze rodzinie, muszę płacić temu kretynowi za Dorotkę!
To zdecydowanie ten czas, kiedy najlepiej by było schlać się tanią wódą i nie kontaktować przez dwa dni. Ale, naturalnie, nawet nie mam za co kupić flaszki… pierdol się, świecie.