3 września 2012

002 - Artur

    Dawno nie byłem w barze. Szczerze powiedziawszy, nie przepadam za tego typu przybytkami. Edward z resztą też ich nie lubił. Może właśnie dlatego tu przyszedłem, miałem pewność, że go tu nie spotkam. Zazwyczaj chodziłem do Hubertusa, gdzie poznałem mojego chłopaka. Wróć, mojego ex. Tamtego dnia też miałem ochotę się upić, ale wtedy z zupełnie innego powodu. Ale spotkałem Edwarda. Jakoś wyszło, że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Szło nam dobrze. Pamiętam, że pomyślałem, iż to niezwykle przystojny chłopak. Wyglądał na około dwadzieścia lat i pracował jako informatyk w jednej z firm. Po kilku głębszych zaprosił mnie do domu. Potem spotykaliśmy się już regularnie. Kiedy ostatnio poszedłem się schlać, pomógł mi Edward, teraz znalazłem się w innym barze, wolnym od wspomnień, w tym samym celu, ale nie liczyłem już na pomoc mojego ex. Głównie dlatego, że stał się nie chłopakiem, a byłym. I to bynajmniej nie z mojej woli.
    Teraz przynajmniej nic mnie nie trzyma w tym kraju i mogę z czystym sumieniem ruszyć na podbój świata. Znaczy się do Ameryki. Zaproponowano mi tam kontrakt z jedną z lepszych agencji w Nowym Jorku. Tak, pracowałem w modelingu, co wiele osób uznawało za dziwne. Dopóki ludzie widzą mnie na okładkach, jest w porządku. Jestem przystojnym kolesiem, z którym każda dziewczyna chciałaby się przespać, a przynajmniej takie docierają mnie słuchy, kiedy pojawi się moje zdjęcie w którymś z bardziej poczytnych magazynów. Ale kiedy dochodzi do spotkania, staję się pedałem i transwestytą. W połowie mają rację, ale słowo “pedał” to nie do końca moje ulubione określenie orientacji seksualnej. Chociaż moi rodzice, zwłaszcza ojciec, nie krępują się nazywać homoseksualistów “pieprzonymi pedziami”, “ciotami” i “cwelami”. To znaczy, nie mówią tego o mnie, ale o mężczyznach z parady równości. Nie wiem, po co oglądali relację z manifestacji, skoro tak ich to  bulwersowało. Poza tym, mogliby chociaż udawać, że szanują mnie jako człowieka, nawet nie jako ich syna, ale chociaż dorosłego obywatela naszego mentalnie zacofanego kraju. Nie, oni uważają, że wiedzą lepiej, co jest dla mnie dobre, co powinienem robić i jak się zachowywać. Fakt, że osiemnasty rok życia już dawno za mną, nic nie zmienił w ich poglądach. Nie chodzi o to, że mnie nie kochają. Oni mnie nie akceptują. Ich miłość jest specyficzna, ale nie mogę narzekać na jej brak. Tylko, że boli mnie, kiedy za wszelką cenę starają się udawać, że jestem “normalny”. Nigdy nie zapytali mnie, jak mi się żyje z Edwardem, nie chcieli słuchać o moich znajomych, ani o problemach. A przecież Ed, jak lubiłem nazywać mojego byłego, miał naprawdę świetny kontakt z rodzicami. Jego ojciec nawet żartował z jego “inności”. Ba! Edward przedstawił mnie swojemu tacie i mamie. Moi nie chcieli nawet słyszeć o takiej możliwości. Czyli bycie homoseksualistą nie przekreśla dobrych relacji z rodziną. Ale ja już dawno przestałem się łudzić, że moi rodzice mnie zaakceptują. Paradoksalnie to na ich akceptacji zależało mi najbardziej. Reszta świata mogła mnie pocałować w dupę.
    Grunt, że Sophie kochała mnie takiego, jakim jestem. W obecnym momencie to jej obecność dodawała mi sił. Zwłaszcza, że była w ciąży. W prawdzie nie powinienem się cieszyć, ale to da mi jakąś motywację do wstawania z łóżka, kiedy po domu będzie mi biegało pięć szczających gdzie popadnie fretek. W końcu się wstanie i to posprząta, więc… tak, Sophie będzie moim motorem napędowym przez następne kilka miesięcy, przynajmniej dopóki nie uda mi się sprzedać młodych.
- Co podać? - po drugiej stronie baru stała ładna dziewczyna i patrzyła na mnie wyczekująco. Uśmiechnąłem się najładniej, jak potrafiłem. Barmanka była naprawdę nieprzeciętną kobietą. Miała na sobie białą bluzkę i zapewne krótką spódniczkę, jak każda pracująca tu dziewczyna. Wyróżniał ją rudy kolor włosów. Były zupełnie proste i naprawdę gęste, a przy tym dość długie. W półmroku, który panował w barze, nie widziałem jej oczu, ale zapewne były zielone. Chciałem, żeby były właśnie takiego koloru.
- Może Mojito - mruknąłem i odwróciłem wzrok. Rzadko zdarzało mi się, żeby jakaś kobieta wywarła na mnie aż takie wrażenie. Barmanka jednak po zrobieniu drinka odeszła od baru, a ja zacząłem dzielnie spełniać mój cel na dzisiejszy dzień, zalewając się w trupa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz