6 lipca 2014

004 - Artur

Zalewanie się w trupa oczywiście mi nie wyszło. Nie skończyłem nieprzytomny w przytulnym kącie izby wytrzeźwień. Co więcej, dotarłem bez problemu do domu, choć może przewróciłem się raz czy dwa na schodach. Tak, niestety byłem pijany na tyle mocno, by zacząć się zwierzać ze swych problemów obcym, ale nie na tyle, by być całkowicie niezrozumianym. Głowa bolała mnie wystarczająco mocno, zanim zdałem sobie z tego sprawę. Postawiłem sobie silne postanowienie przeproszenia barmanki, zwłaszcza, że była ładna. Właśnie. Dlaczego obchodziło mnie, że jest ładna? Do cholery, przecież chłopcy kręcili mnie już od czasów podstawówki. W liceum Agnieszka, w której kochało się pół szkoły, właśnie ze mną chciała pójść na studniówkę i chociaż spędziliśmy miłą noc, a dziewczyna okazała się niezwykle miła i inteligentna, nie wzbudziła we mnie nic poza czysto koleżeńską sympatią. W przeciwieństwie do jej chłopaka, którego poznałem w trakcie matur. Chwila, na czym to ja... Ach, zdecydowałem się pójść przeprosić barmankę. Chciałem to zrobić jak najszybciej, jednak moja głowa przytuliła się do poduszki, dając mi do zrozumienia, że o jakiejkolwiek wyprawie dalszej niż do kuchni i z powrotem mogę zapomnieć. Wybrałem się więc w podróż po szklankę wody. Poprzedniego dnia wypiłem zdecydowanie za dużo różnych alkoholi. Wypróbowałem pół drinków, jakie mieli w karcie, czystą, piwo i wino. Wino było paskudne, do teraz mam mdłości na samo wspomnienie jego smaku. Wypiłem duszkiem całą szklankę przezroczystego, cudownego płynu, wziąłem aspirynę i po chwili wypiłem jeszcze trzy razy tyle. Z przyjemnością położyłem się w łóżku, planując się przespać. Zanim jednak zamknąłem oczy, opróżniłem butelkę Staropolanki. Okazało się to błędem. Ledwo poczułem, że zasypiam, a obudziła mnie potrzeba wydalenia całej wody, którą wypiłem. Niemalże pobiegłem do łazienki i wysikałem się z głośnym westchnieniem ulgi. Potem wreszcie zasnąłem.
Zbudził mnie telefon. Dzwoniła moja mama, chciała się ze mną spotkać. Wolałbym nie słyszeć jej nieukrywanej radości, kiedy usłyszała, że Ed mnie zostawił. Super, mamo, dziękuję za wsparcie. Czułem się jednak lepiej. Aspiryna chyba zadziałała. Na wszelki wypadek łyknąłem jeszcze dwie tabletki, zanim wszedłem pod prysznic. Ciepła woda zmyła ze mnie kaca. Choć wciąż nie czułem się świetnie, powróciłem do żywych, a to wystarczyło mi, żeby zrobić to, co sobie zaplanowałem. Ubrałem się w dres i pobiegłem na pobliską siłownię, gdzie wypociłem resztki złego samopoczucia. Nie powiem, żeby było to łatwe, ale kiedy wziąłem prysznic, żeby spłukać pot, poczułem się znacznie świeższy. Kiedy znów zjawiłem się w domu, przebrałem się w jakieś ciuchy. Nie miałem problemu z wyborem, mam to szczęście, że wszystko dobrze na mnie leży i nie muszę się wstydzić, w końcu nie kupuję byle czego. Ubrany i uzdrowiony poszedłem do agencji, która załatwiała mi kontrakty. Po drodze jednak wstąpiłem do baru. Zobaczyłem dziewczynę, z którą rozmawiałem poprzedniego dnia. Nie wiem, co mnie skusiło, żeby zamówić drinka. Na szczęście nie był zbyt mocny i smakował bardziej sokiem niż alkoholem. Nie mam także pojęcia, dlaczego zostawiłem jej swój numer. Czyżbym miał pójść na pierwszą randkę z dziewczyną, odkąd przyznałem się sam sobie, że jestem gejem? Miało to miejsce pod koniec liceum i od tamtej pory unikałem jakichkolwiek relacji z płcią przeciwną, które mogłyby doprowadzić do spotkań już nie przyjacielskich. Wiem, że jestem przystojny i podobam się kobietom, a sytuacje, kiedy musiałem im mówić, że mi się nigdy nie spodobają, były dość krępujące. A tu proszę, zostawiam dziewczynie swój numer, chociaż widzę, jak na mnie patrzy. Co innego, że po raz pierwszy w życiu takie spojrzenie u kobiety sprawiło mi przyjemność.
Tak bijąc się z myślami, dotarłem do agencji. W środku spotkałem moją agentkę, Honoratę, starszą kobietę, która na modelingu męskim zjadła zęby.
- I co, zastanowiłeś się? - Zapytała zamiast przywitania.
- Tak - uśmiechnąłem się i cmoknąłem ją w policzek. Jestem jedyną osobą na świecie, której na to pozwala. Honorata nie należy do osób zbyt wylewnych i raczej rzadko okazuje jakąkolwiek empatię. Mimo to lubię jej zwierzać się ze swoich problemów i słuchać rzeczowej opinii kogoś, kto nie patrzy na pewne kwestie przez pryzmat emocji.
- Mam nadzieję, że ta cipa Edward nie robił ci problemów i jedziesz.
Zapomniałem, moja agentka nie znosi Edwarda, po prostu go nie trawi. Nie dlatego, że jest gejem, bynajmniej, ona nie cierpi go jako człowieka.
- Nie jesteśmy już razem, więc nie miał nic do powiedzenia, jadę.
Zostałem obdarzony taksującym spojrzeniem.
- I dobrze, była z niego obłudna świnia.
- Dzięki, zawsze mogę liczyć na słowo otuchy - odparłem z uśmiechem na ustach.
- Zadzwonię do Stanów i powiem ci, kiedy masz tam być - zignorowała moją zaczepkę. - Fotograf, który cię chciał, się pochorował, masz więc jakieś trzy miesiące zanim wyjedziesz. Załatwię ci wizę, niczym nie musisz się przejmować, tylko pamiętaj, żeby się spakować.
- Jesteś cudowna, nie musisz się tym martwić - rzuciłem na odchodne i jeszcze raz cmoknąłem ją w policzek. Tym razem wyburczała coś o "chłopcach, którzy powinni dorosnąć", ale nawet nie udawałem, że mnie to interesowało. Wyszedłem z agencji zjeść obiad na mieście. Właśnie zastanawiałem się, gdzie mam pójść, gdy dostałem sms'a. To była barmanka, Dora. "Mam jednak wolne dzisiaj wieczorem. Kolacja dalej aktualna?" "Napisz, gdzie po Ciebie przyjechać" - odpisałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz